Tottenham rozpoczyna nową erę pod wodzą Franka – połówka szklanki zawsze pełna
Thomas Frank, nowy menedżer Tottenhamu, staje przed fascynującymi wyzwaniami, a jego wczesne kroki w klubie wskazują na przemyślane podejście do budowania swojej pozycji. Analogia londyńskich autobusów, które przyjeżdżają dopiero po długim oczekiwaniu, a potem dwa naraz, wydaje się tu wyjątkowo trafna. Po długim okresie posuchy trofeów, kibice Tottenhamu są świadkami potencjalnego boomu na srebrne medale, z niedawno wygraną Ligą Europy i szansą na zdobycie kolejnego pucharu już wkrótce.
Podejście Franka do integracji z kulturą klubu zasługuje na uwagę. Decydując się na pierwsze spotkanie z całym zespołem, wykraczające poza samych piłkarzy i sztab szkoleniowy, zademonstrował przywiązanie do inkluzywności i szacunku dla wszystkich, którzy przyczyniają się do sukcesu klubu. Zaproszenie techników, personelu cateringowego, administracji, a nawet sprzątaczki, pokazuje lidera rozumiejącego wagę budowania jedności i zaangażowania ze wszystkich zakątków organizacji.
Taki ruch to nie tylko kwestia wizerunkowa, ale przede wszystkim budowanie spójnego środowiska, w którym każdy czuje się doceniony. W tak wymagającej roli, jaką jest zarządzanie Tottenhamem, drobne gesty tego typu mogą mieć znaczący wpływ na morale i tworzyć fundament zaufania i współpracy. Jest oczywiste, że Frankowi zależy nie tylko na wygrywaniu meczów, ale także na zdobywaniu serc i umysłów na początku swojej kadencji.
Nadchodzący mecz z Paris St-Germain, choć symboliczny, stanowi dla Franka wczesną okazję do zaznaczenia swojej obecności. Zwycięstwo nad obrońcami tytułu Ligi Mistrzów mogłoby zjednoczyć drużynę i kibiców, dając mu potrzebny impuls, aby dobrze wystartować w pierwszym sezonie.
Wczesne działania Franka sugerują, że jest to menedżer ceniący szeroko pojętą kulturę klubu, a jeśli uda mu się przełożyć to na sukcesy na boisku, kibice Tottenhamu mogą mieć wiele powodów do radości w nadchodzących miesiącach.
