Długi, opóźnienia i przejmująca desperacja – kryzys w Sheffield Wednesday uderza w serce fanów
Sytuacja w Sheffield Wednesday pod wodzą właściciela Dejhona Chansiriego osiągnęła punkt krytyczny. Narastające niezadowolenie kibiców jest odczuwalne na każdym kroku, a atmosfera wokół klubu stała się niczym nie zakrywanym obrazem finansowego chaosu i emocjonalnego wyczerpania. Chansiri, który w 2015 roku przejął stery, witany początkowo jako potencjalny wybawca, w ciągu swojej kadencji doprowadził do serii zaniedbań, które położyły się cieniem na historii „Sów”. Niewłaściwe zarządzanie finansami, chroniczne opóźnienia w płatnościach wobec urzędu skarbowego (HMRC), personelu i zawodników, zakazy transferowe oraz rażący brak inwestycji w kadrę – to wszystko sprawiło, że klub znalazł się w niezwykle delikatnej i niepewnej pozycji, zarówno na boisku, jak i poza nim. Dobre intencje, jakie kiedyś towarzyszyły jego przejęciu, zostały bezpowrotnie rozwiane przez gorzką rzeczywistość.
Kibice, od lat wierni swoim barwom, wyrażają obecnie głębokie zaniepokojenie stanem rzeczy. Kluczowe problemy, które budzą największe emocje, skupiają się wokół kilku podstawowych kwestii. Po pierwsze, finansowe niedociągnięcia osiągnęły skalę alarmującą. Spóźnione wypłaty dla HMRC, pracowników i zawodników nie tylko wpłynęły na zdolność klubu do dokonywania transferów, skutkując między innymi zakazami, ale również doprowadziły do sytuacji, w której „Sowy” zaczęły sezon Championship dysponując mocno okrojoną kadrą. Ta nieudolność zarządcza podważa fundamentalne zaufanie do osób odpowiedzialnych za losy klubu.
Drugim, równie palącym problemem, jest kompletny brak komunikacji ze strony zarządu. Fani, w tym wieloletni posiadacze karnetów, jak Bill Button, nie kryją swojej frustracji. Brak rzetelnych informacji na temat tak istotnych kwestii jak zamknięcie trybun czy przyszłość ich biletów, potęguje poczucie ignorancji i lekceważenia. W świecie, gdzie relacje między klubem a jego kibicami powinny opierać się na wzajemnym szacunku i transparentności, Sheffield Wednesday zdaje się kroczyć drogą wyobcowania.
Konsekwencją tych zaniedbań jest zauważalny spadek morale. Droga od finału play-offów w 2016 roku do obecnego, opłakanego stanu, okazała się dla kibiców wyczerpująca psychicznie. Czują się zaniedbani i niedoceniani przez Chansiriego, który ich zdaniem nie rozumie specyfiki i emocji towarzyszących piłce nożnej w Anglii.
W obliczu narastającego kryzysu fani nie pozostają bierni. Organizowane są protesty, w tym planowane demonstracje na meczach wyjazdowych, mające na celu wyrażenie sprzeciwu wobec polityki obecnego właściciela. Powszechne jest przekonanie, że Chansiri przecenia wartość klubu, co skutecznie blokuje możliwości jego sprzedaży i ratunku. Ta uparta postawa właściciela pogłębia poczucie beznadziei i frustracji.
Niestety, obawy o przyszłość klubu są więcej niż uzasadnione. Kibice obawiają się o samo istnienie Sheffield Wednesday, jeśli obecna sytuacja nie ulegnie szybkiej poprawie. Co więcej, wielu doświadcza irytacji brakiem skutecznej interwencji ze strony English Football League (EFL), mimo wprowadzenia w ostatnich latach bardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących testowania właścicieli klubów. Wydaje się, że nawet system kontroli nie jest w stanie zapobiec temu, co dzieje się za kulisami Hillsborough.
Głosy kibiców mówią same za siebie. Gaz Robinson, posiadacz karnetu, opisuje sytuację jako „wyczerpującą psychicznie” i apeluje do Chansiriego o uwzględnienie uczuć fanów i całego miasta. Natalie Briggs, właścicielka pubu w pobliżu stadionu, zarzuca Chansiriemu „niszczenie największej rodziny ze wszystkich” i podkreśla, że kibice wspieraliby zawodników, gdyby ci odmówili gry z powodu zaległych pensji. Nawet 84-letni Bill Button, zagorzały fan od pokoleń, przyznaje, że „stracił cierpliwość” i jest przytłoczony brakiem komunikacji ze strony klubu. Ryan Goodison, kolejny z kibiców, krytykuje EFL za bierność i obawia się utraty klubu, któremu oddał 35 lat swojego życia.
Szersze implikacje tej sytuacji mogą być długofalowe. Wprowadzenie niezależnego regulatora piłkarskiego (Independent Football Regulator – IFR) może w przyszłości zapewnić bardziej solidny nadzór nad właścicielami klubów, ale na chwilę obecną nie przynosi żadnej ulgi cierpiącym kibicom Sheffield Wednesday. Odmowa Chansiriego obniżenia ceny minimalnej za klub skutecznie zablokowała potencjalne oferty przejęcia, dodatkowo podsycając napięcia.
W skrócie, kibice Sheffield Wednesday są w swoim przekonaniu zgodni: właściciel Dejphon Chansiri szkodzi klubowi i jego społeczności. W obliczu zaplanowanych protestów i rekordowo niskiego morale, presja na Chansiriego, by albo zmienił kurs, albo sprzedał klub, rośnie z każdym dniem. Niestety, bez widocznej drogi do rozwiązania problemu, przyszłość historycznego klubu pozostaje niepewna, przygnębiona cieniem długu i desperacji.
